09.03.2007 :: 12:49
Dawno nie pisałam... - ale beznadziejny początek notki:P No więc jeszcze raz.

Tydzień, który się właśnie kończy był kiepski... po pierwsze to mało spałam i ciągle byłam poza domem. W poniedziałek po pracy poszłam na trening - to akurat był genialny początek tygodnia, choć męczący. Okazało się, że zdałam "test wytrzymałościowy" na 5+ phi!
Wtorek był trudnym dniem, gdyż pracowałam do 22.00 choć umowa była, że do 20, 21 ale nie ważne, trudno, zdarza się. Ale głupoty piszę, wczoraj miałam pracować do 19.00. ale zmieniła mnie pracodawczyni dopiero o 20.15 wkurzyłam sie, bo miałam plany na wieczór, miałam sie zająć Maksem! Nie ważne, a jak już o Maksie mowa to od niedzieli jest u nas. Ja pracuję i mam zajęcia więc nie było mnie w domu i nie mogłam pomóc przy opiece, ale dowiedziałam się że sie migam od pracy - cholera! Zresztą matka znowu ma do mnie o coś pretensje i oczywiście sama się mam domyślić o co Jej chodzi. Wprowadza nerwową atmosferę, a ja mam dosyć tego napięcia.

Na szczęście już mija mi rozstrojenie... aj, jak już się chcę wyżalić to uświadamiam sobie, że wszystko jest nawet ok... chyba byłam padnięta wczoraj bardzo, skoro tak się jakoś smuciłam...