06.06.2007 :: 20:15
Siedzę u Agatki... Dorotka (mama Agatki:P) miała być około 19.00, jest 20.04... (ale trzeba przyznać jest poprawa, bo zadzwoniła o 19.49 żeby mi powiedzieć, że się spóźni...). A z Agatką nie szło dziś najlepiej, bo ja przyszłam, a ona była "strasznie zmęczona", ok to się zdarza, więc powolutku, po kolei starałam się z nią robić te zadania z matematyki dziś (wprowadzałam jej mnożenie), ale się popłakała... udawane to było czy nie, nie ważne pomyślałam spoko, damy radę i tak powolutku po malutku robiłyśmy po 1,5 h uznała, że już "nie wytrzyma z tym wszystkim" i położyła się na biurku z płaczem - nawet nie takim głośnym. Gdzieś po drodze uznała, że jest na mnie zdenerwowana i nic na to nie poradzi. Suma, sumarum przestała robić zadania, no to ją zostawiłam. Poszłam z Grafem na polko koło 19.00. Agata została, jak wróciłam to siadła na balkonie i czytała "Wesołe bajki". Potem nie pytając mnie o zdanie zaprosiła do domu Karolinę i od godziny szaleje, wariuje (tak, zdecydowanie jest "zmęczona"). No nic, próbowałam ją namówić do nauki jeszcze, ale się nie udało. Pisze więc Dorotce na kartce co Agatka ma zrobić i trudno, ja mam egzamin w poniedziałek i w sobotę, to się będe uczyć nie? Nic to, mam chwilę oddechu, to sobie piszę na laptopie Agatki (chyba) i szukam sobie na e-mapie gdzie ja mam ten zlot w piątek. Prowadzę tam warsztaty taneczne i jeszcze nic nie przygotowałam, ale mślę nad nimi intensywnie i chyba mam już jako, taki obraz:D Jak zwykle sie uda:) Jak mówi Antek:P