15.09.2011 :: 06:51
Minął drugi tydzień. Skłamię mówiąc, że jest genialnie. Dopadł mnie permanentny smuteczek i nie bardzo umiem z niego wyjść. Po wizycie wczorajszej specjalistki od karmienia miało być dużo lepiej, a jest raczej spadkowo. Jej zalecenia chyba się nie sprawdzają, choć to może przejściowe... nie wiem czy podejmę tę walkę - ryk jakoś wytrzymam, ale poczucie zagłodzenia malucha już mniej mi się podoba... W dodatku kłócimy się z A. co nie poprawia mi nastroju. Znów mam poczucie osamotnienia w tym wszystkim (mogę się jednak mylić). Tylko co z tego jak się mylę skoro TAK się czuję. Zaczął się kolejny dzień, miało być dobrze, mieliśmy zacząć od nowa. Ale jest niedobrze już - na myśl o całym dniu można się załamać. Jest źle.