Hmm... odważyć to się odważyłam, ino efektów nie ma. Mama zamyka się przede mną w pokoju na klucz. Nie chce rozmawiać, nie chce żebym pomogła, a najgorsze jest to, że nie chce wnuka widzieć na oczy - to mnie boli najbardziej!
Jadąc tu wiedziałam, że nie będzie łatwo, że będę musiała się postarać, żeby moja pomoc została przyjęta. Co się da to robię gdy mały śpi (tylko jakbym wiedziała co jeszcze mogę zrobić robiłabym więcej).
To frustrujące, że taki mamy nastrój trwa już tydzień i nie zmierza ku lepszemu. Nie unoszę się honorem, tłumaczę sobie, że choć jest mi tu źle jak mama tak się zachowuje to nie powinnam wracać do Domu bo mama potrzebuje pomocy, bo mogę i powinnam jej pomóc.
Mama jednak unosi się honorem najbardziej jak tylko się da i nie chce od nikogo pomocy, stwarza jakieś dziwne sytuacje, mówi dziwne rzeczy wyssane z palca. Wzbudza we mnie poczucie winy - odpycha mnie wszelkimi możliwymi sposobami, a ja trwam i się nie poddaję - czy ktoś mi powie czy to ma sens?.
I teraz nie wiem co robić, czy walczyć z nią, czy dać spokój. Mnie ona nie jest potrzebna w sensie takim, że radze sobie jako "samotna matka" więc tak na prawdę nic mnie u niej nie trzyma. Sądzę, że to ona potrzebuje mojej pomocy, ale wydaje się, że nie jest w stanie znieść tej myśli: "jestem zależna od kogoś". Nie umie prosić o pomoc, woli SAMA wszystko zrobić, tylko w tym momencie fizycznie i psychicznie nie jest w stanie.
I takie to w koło Macieju. Mama chce być niezależna, ale nie jest w stanie radzić sobie już sama. Odrzuca wszystko i wszystkich! Bardzo jej współczuję, zafiksowała się na tyle, że to jest już nie do odratowania. Nie chcę jednak jej zostawić samej, jak zrobili to inni (choć to mama ich odrzuciła), chcę być przy niej w jakikolwiek sposób - bo nikomu nie życzę by czuł się SAM, a już na pewno nie mamie. Przecież ją Kocham i dużo jej zawdzięczam! |