06.04.2005 :: 22:22 | |
A, kurczę... byłam wczoraj w okręgu. Zebrana tam była ekipa, która pojechała dzisiaj do Rzymu. Strasznie mi było smutno, że nie jadę... jakoś tak wczoraj zapragnęłam jednak jechać, ale już za późno było na zgłoszenie, no i kasy tez nie mam więc w sumie niby lepiej. Przyszłam wogóle do okręgu, bo miałam pogadać z (...) i dać mu karty obozowe dla jego chłopców. No, ale gdzieżby go to interesowało - nie przyszedł i już, nie dał znać, nie przeprosił NIC! To jest chamskie! No i dziś "poważna rozmowa" z Olkiem o szczepie - On ma rację, jest nienajlepiej fakt, że nie chcą Go słuchać, są egoistami, nie czują wspólnoty ze szczepem, nie ma między nimi kontaktu... ale czy ja mam z resztą Szczepu (a w szczególności z instruktorami- nie tylko mianowanymi) lepszy kontakt? Może ja też "odstraszam" ludzi... od kilku tygodni nie wiedziałam ludzi ze Szczepu - w sumie od zimowiska z nimi nie gadałam /znaczy z wiekszością/. I czy ja będę dla Nich prawdziwym wodzem? Czy potrafię? No bo jak dla zastępu i druzyny nie jestem no to jak mam być dla Szczepu? Pewnie znowu "wlecę" w funkcję do której się nie nadaję... Nie chcę ciągnąć tego na siłe... jak uwierzyć w Nich? Nie wiem...:(((((((((((((( ![]() |