28.10.2005 :: 10:12
Hmm... wczoraj byłam na koncercie COMY! Z Sikorem, Gawłem i Gośką. Siostra mnie zabije za to, że ją tak wczoraj olałam, ale trudno - nikt nie żyje wiecznie.
A jak zakończyłam imprezkę? Hmm... no cóż zakończyłam godzinnym "spacerkiem" z duszą na ramieniu:P nie no serio to spacerek był spoko - fajnie tak sie czasem przejść, trochę chłodno było, ale to nic... no i poznałam podczas tej wedrówki Karina z okolic Iraku, obecnie nie ma kraju - jego kraj zniknął z mapy Świata - zupełnie jak kiedyś Polska. Karin - chyba tak ma na imię - studiuje biotechnologię na Kampusie UJ, a raczej robi doktorat:P Zaczepił mnie pytając o moja arafatkę - myślałam że umrę ze strachu, ale okazał sie spoko kolesiem:P
Ale chciałam napisać o wnioskach jakie mi się spłodziły podczas "powrotu do domu na butach": 1. coś się mi jednak wydaje, że nie bardzo chcę dalej się angażować w ZHR - bo było kilka powodów ostatnio na "nie", niektóre przycichły inne nie w każdym razie nadal są po troszku obecne 2. pomyślałam sobie, że tak jak jest nie może być i muszę coś zmienic w sobie tak w środku, bo to męcząca sprawa żyć jak żyję i wogóle tak się bezsensu męczyć, zamartwiać, zastanawiać etc... 3. JA jestem teraz na szczycie, i nie wolno mi zapomniec o tym (!!!) 4. i jeszcze mam ostatnio wrażenie, że moje życie jest już nie do końca tylko moje, a to dlatego, że wiele, bardzo wiele osób usłyszało ode mnie dużo, może zbyt dużo... nie, że żałuję czy coś, ale tak dziwnie może... tak jakoś... 5. no i fakt, faktem zgodzę się z P.S w kwestii tego, że i ja się odrzucenia boję... choć ostatnio nawet mniej sie przejmuję... co odbieram jako stosunkowo ogromna ulgę
I taka sentencja, cytat na koniec - akurat wczoraj na niego trafiłam:
Zaklinam (...) nie budźcie miłości póki nie zechce sama.

- PnP2,7